Poduszka w różowe słonie
Twórczość Joanny M. Chmielewskiej nie jest mi obca. Za każdym razem z przyjemnością sięgam po jej książki. Tak było i tym razem:)
Jednak Hankę poznajemy w momencie, kiedy ten jej dobrze zbudowany świat kompletnie się rozsypał. Najlepsza przyjaciółka umiera na raka i zostawia Hance swoją córeczkę, pięcioletnią Anię, pod opieką. Przed śmiercią Hanka przyrzekła Ewie, że gdyby coś, to zaopiekuje się małą. Ale tak w duchu liczyła na to, że nigdy to COŚ nie nadejdzie. Nadeszło. Jak Hanka ma dalej żyć, skoro nie zna się kompletnie na dzieciach? Nie umie się z nimi obchodzić, przytulić. Czy mała Ania nauczy ciotkę bliskości? Na domiar złego w pracy pojawia się nowy kolega i nie jest dziewczynie obojętny. Czy Hanka zdecyduje się na bliższe relacje mając w domu małą dziewczynkę i bojąc się śmiertelnie każdego dotyku?
Oprócz emocji głównej bohaterki mamy emocje małej osieroconej dziewczynki, która może do końca nie rozumie, co tak naprawdę się wydarzyło. I ma cichą nadzieję, że mama może jeszcze wróci. Może jak poprosi Mikołaja o prezent w postaci mamy... może...
Piękna historia o stracie bliskiej osoby, o śmierci, samotności, traumie z dzieciństwa. Masa trudnych i smutnych tematów. Ale również książka pełna nadziei, ciepła i smaku czekolady:)
Bardzo polecam:)
Dziękuję Wydawnictwu MG za możliwość jej przeczytania:)
Pozdrawiam
współpraca recenzencka
Komentarze
Prześlij komentarz