Poduszka w różowe słonie

 Twórczość Joanny M. Chmielewskiej nie jest mi obca. Za każdym razem z przyjemnością sięgam po jej książki. Tak było i tym razem:)


Główną bohaterką jest trzydziestoletnia Hanka, której życie było do tej pory uporządkowane do granic możliwości. Stała i dobrze płatna praca, własne wygodne mieszkanie. Jedyna i najlepsza przyjaciółka Ewa. I samotność, z którą Hanka bardzo się lubiła. Lubiła porządek w mieszkaniu, swoje rytuały i nie widać, żeby bohaterka tęskniła za miłością, bliskością drugiej osoby. A nawet tej bliskości się śmiertelnie bała. Trzymała wszystkich na dystans, zbudowała wokół siebie mur nie do przebicia. Tak było lepiej, tak bezpieczniej. 
Jednak Hankę poznajemy w momencie, kiedy ten jej dobrze zbudowany świat kompletnie się rozsypał. Najlepsza przyjaciółka umiera na raka i zostawia Hance swoją córeczkę, pięcioletnią Anię, pod opieką. Przed śmiercią Hanka przyrzekła Ewie, że gdyby coś, to zaopiekuje się małą. Ale tak w duchu liczyła na to, że nigdy to COŚ nie nadejdzie. Nadeszło. Jak Hanka ma dalej żyć, skoro nie zna się kompletnie na dzieciach? Nie umie się z nimi obchodzić, przytulić. Czy mała Ania nauczy ciotkę bliskości? Na domiar złego w pracy pojawia się nowy kolega i nie jest dziewczynie obojętny. Czy Hanka zdecyduje się na bliższe relacje mając w domu małą dziewczynkę i bojąc się śmiertelnie każdego dotyku? 


Hanka to postać bardzo skomplikowana. Autorka bardzo dobrze przedstawia jej lęki i emocje. Dziewczyna staje przed bardzo trudnym zadaniem, stworzenia domu dla małej, załamanej dziewczynki, do której kompletnie nie może dotrzeć. Sama również ma swoje emocjonalne problemy, urazy z dzieciństwa, których nigdy nie przepracowała. Dlatego teraz boi się jakiegokolwiek dotyku. Co wpłynęło na takie zachowanie Hanki? Kto kiedyś ją tak bardzo skrzywdził?
Oprócz emocji głównej bohaterki mamy emocje małej osieroconej dziewczynki, która może do końca nie rozumie, co tak naprawdę się wydarzyło. I ma cichą nadzieję, że mama może jeszcze wróci. Może jak poprosi Mikołaja o prezent w postaci mamy... może...
Piękna historia o stracie bliskiej osoby, o śmierci, samotności, traumie z dzieciństwa. Masa trudnych i smutnych tematów. Ale również książka pełna nadziei, ciepła i smaku czekolady:)
Bardzo polecam:)

Dziękuję Wydawnictwu MG za możliwość jej przeczytania:)

Pozdrawiam




współpraca recenzencka

Komentarze

SEJF

:)