Śmierć i belgijska czekolada

 Nowe życie, nowy kraj, stare kłopoty.

Od kłopotów nie da się uciec, o tym Marta Kuleczka przekonała się  na własnej skórze. Nie da się uciec nawet do Belgii. Kobieta, żona, matka szuka dla siebie nowej drogi. Nie pracuje, zajmuje się domem, ale nie czuje się w tym spełniona. Pewnego dnia w parku znajduje ... trupa, który jednak po jakimś czasie nie chciał być trupem i ożywa. Niestety pod drzwiami jej domu leży prawdziwy trup i tutaj zaczynają się problemy. Policja rozpoczyna śledztwo, które po pewnym czasie staje w miejscu. Podejrzenia spadają na męża Marty, Teodora. W takiej sytuacji kobieta bierze sprawy we własne ręce. A wspiera ją w tym pewna siebie szwagierka. Pomaga również starsza sąsiadka. Co może wyjść z takiej mieszanki wybuchowej? Komedia kryminalna. 


Autorka przedstawia nam lekką historię, która nie jest zbyt realna dlatego warto potraktować ją z przymrużeniem oka. Momentami zabawna, ale na pewno nie poczujemy tego napięcia, dreszczyku emocji. Dużo się dzieje, bohaterowie groteskowi, trochę śmiesznie, trochę chaosu. 

Do komedii kryminalnych podchodzę z dystansem. Nie czytam ich wiele, ale też mało która mi się podobała. Ta książka to taki średniaczek. Lekka, łatwa i przyjemna. Historia, która na pewno nie zostanie długo w głowie. Lektura, przy której można się zrelaksować i nabrać ochoty na belgijką czekoladę. Zakończenie daje nadzieję na ciąg dalszy. 

Lubicie komedie kryminalne? Możecie jakieś ciekawe polecić?

Pozdrawiam 


współpraca z Wydawnictwem Filia

Komentarze

SEJF

:)