Wirus
Myślę, że większość już ma dość tematów związanych w wirusami, pandemią i obostrzeniami. Ja tak mam. Co za ulga móc iść do sklepu bez maseczki! I chociaż tych tematów mam serdecznie dość, to nie dotyczy to książek Robina Cooka. Jego thrillery medyczne są dla mnie najlepsze albo jednymi z najlepszych. Na jego najnowszą książkę czekałam z niecierpliwością.
"Wystarczy jedno spotkanie z wirusem, by rozpoczął się koszmar, który zagraża całej ludzkości"
Brian postanawia z rodziną udać się na wakacje na Cape Cod. Wieczorami nie brakowało komarów, ale rodzina była na to przygotowana mając preparaty ich odstraszające. Jednak u żony Briana Emmy zaczęły pojawiać się objawy grypopodobne, dlatego musieli przerwać wakacje i zabrać Emmę do szpitala. W szpitalu lekarze rozpoznają u kobiety wschodnie końskie zapalenie mózgu, śmiertelną chorobę roznoszoną przez komary. Sytuacja pogarsza się gdy firma ubezpieczeniowa odmawia pokrycia kosztów leczenia Emmy. A rachunek powiększa się coraz bardziej. Zrozpaczony mężczyzna podejmuje walkę z nieuczciwymi ubezpieczycielami i systemem opieki zdrowotnej.
Opis książki jest bardzo interesujący. Tak samo jak początek tej historii. Jednak później cała akcja skupia się wokół walki Briana o sprawiedliwość. Chodzi od jednej instytucji do drugiej. Jest również kilka razy z córką w szpitalu. Bohater przeżywa wielkie tragedie i czytając książkę możemy mu tylko współczuć. Jednak jest też kilka opisów nurzących podczas czytania i brakuje tutaj tego starego dobrego thrillera medycznego. Co do zakończenia może wydawać się całkiem absurdalne. Decyzje, którą podejmują bohaterowie nie mieszczą się w głowie, ale może tak właśnie zachowuje się zdesperowany człowiek. Mimo, że zakończenie całkowicie nie pasuje do Robina Cooka, jest interesujące i wciągające.
Książka nie jest zła, ale autora stać na coś lepszego. Mimo wszystko warto po nią sięgnąć:)
Dziękuję Wydawnictwu Rebis za możliwość przeczytania tej książki.