Thorne Princess
Kolejna dłuższa przerwa od prowadzenia bloga. Jakoś ten czas leci, a ja razem z nim. Od nowego roku zaczęłam pisać nową powieść więc dlatego tutaj mnie troszkę mniej. A dzisiaj przychodzę do Was z recenzją najnowszej książki L.J.Shen.
Po ostatniej książce autorki My Dark Romeo zastanawiałam się, czy w ogóle brać tę książkę do recenzji. Moje spotkanie z jej książkami bywa różne. Niektórymi byłam zachwycona, niektórymi zniesmaczona. A jak było tym razem?
No i co z tego, że mój sutek się wyślizgnął i chciał się przywitać z paparazzi?
Jednak po tym wydarzeniu mój ojciec postawił przede mną ultimatum – albo odetnie mnie od pieniędzy i przestanie płacić za moje wygodne życie, albo zgodzę się na ochroniarza pod moim dachem.
A konkretniej – atrakcyjnego, groźnego, boskiego opiekuna, który przy okazji ma doświadczenie w stawianiu ludzi do pionu.
Panie i panowie, Ransom Lockwood.
Z jednej strony – niech spada. Dla mnie nie ma już ratunku. Z drugiej?
Z drugiej sama chcę go uratować.
Co myślicie o takim opisie?
Podeszłam do tej książki bardzo ostrożnie i przygotowana byłam na to, że na pewno mi się nie spodoba. Początek to potwierdzał. Główna bohaterka robiła wrażenie pustej, bogatej panienki. Nie grzeszącej rozumem, która nigdy w życiu nie pracowała, a jej jedynym zajęciem jest picie i imprezy. Oczywiście również pakowanie się w kłopoty. Taka jest córka prezydenta Hallie Thorne.
Tak samo o niej myślał jej ochroniarz Ransom. Chłopak został zatrudniony przez rodziców Hallie, żeby być jej osobistym ochroniarzem. Miał chronić dziewczynę przed nią samą. Na początku historia trochę się dłużyła i była przewidywalna. Jak można się domyśleć, tych dwoje nie zapała do siebie sympatią. On traktował ją jak głupią smarkulę, ona jego jak wroga. Czytając dalej zaczynamy rozumieć dlaczego córka prezydenta była taka, a nie inna. Autorka porusza tutaj problem molestowania oraz brak uwagi rodziców. Hallie czuje się odtrącona przez swoich rodziców, którzy nigdy nie mieli dla niej czasu. Swoim zachowaniem chce zwrócić na siebie ich uwagę i dostaje... ochroniarza.
Po czasie, jak można się domyślić, tych dwoje zacznie łączyć nić porozumienia, a nawet coś więcej. Poznajemy przeszłość ochroniarza bez uczuć i dzięki temu można go lepiej zrozumieć. Bardzo podobała mi się metamorfoza głównej bohaterki, która odkryła w sobie talent i pasję.
Książkę czyta się dobrze. Mamy tutaj dwoje ludzi z kompletnie innych światów, ale poranionych przez los. Mamy miłość, porachunki gangsterskie, przyjaźń. Zakończenie, chociaż przewidywalne jest urocze. I tak naprawdę dobrze spędziłam czas z tą powieścią:)
Dziękuję Wydawnictwu Luna za możliwość jej przeczytania.
Znacie książki L.J. Shen?
Pozdrawiam
Współpraca recenzencka
Komentarze
Prześlij komentarz