Mój kwiecień w czasie zarazy

Marzec był trudnym miesiącem. W jednej chwili wszystko się zmieniło, świat się zmienił. Musieliśmy się dostosować do tych zmian, czy nam się podobało czy nie. Kwiecień natomiast u mnie był spokojny, przyzwyczaiła  się do tej sytuacji, a temat wirusa jakby spowszechniał. Nie chciało mi się już nawet oglądać i słuchać wiadomości na ten temat. Jest tak i tyle, trzeba wszystko zaakceptować i dostosowywać się do zmian.


W kwietniu:
- kupiliśmy nowy hamak, stary odmówił posłuszeństwa
- święta spędziliśmy spokojnie, ale brakowało mi tych normalnych świąt i domu pełnego ludzi
- pierwszy raz upiekłam bezę. Zawsze myślałam, że beza to takie trudne ciasto i z moimi umiejętnościami nawet nie mam co się za nią zabierać. Ale prawda jest taka, że beza tylko wygląda na trudne ciasto, a robi się ją szybko i łatwo. Najważniejsze żeby dobrze ubić białka i odpowiednio nagrzać piekarnik.  Po tej jednej bezie, która mi wyszła, zrobiłam jeszcze jedną, Też wyszła, a później jeszcze małe bezki. Nie bójcie się bezy i łapcie przepis TUTAJ :)


- zmieniłam szablon bloga i teraz o wiele przyjemniej mi się na niego patrzy. Zresztą na drugim blogu też szablon zmieniłam. Po kilku latach należało im się już odświeżenie :)
- zrobiliśmy pierwszego grilla, kolejne już w planach
- korzystaliśmy z ładnej pogody w przydomowym ogródku. Kolejny raz mocno doceniam to, że już nie mieszkam w bloku, mam swój podwórek, a dzieciaki nie muszą po całych dniach siedzieć w domu
- zamówiłam dwa boksy. Jeden bardzo udany klik, a drugi już troszkę mniej klik.
- zaopatrzyłam się w kilka nowości z Oriflame


- kupiłam kilka maseczek, ale i tak nie lubię ich nosić

A poza tym jak zawsze dużo czytałam, piłam niezliczoną ilość kaw i starałam  się dostosować do nowej rzeczywistości. I jestem bardzo, bardzo wdzięczna z zdrowie!

A jaki był Wasz kwiecień?

Pozdrawiam





Komentarze

SEJF

:)