Recenzja kuracji przeciwko wypadaniu włosów Trychoxin

W czasie ciąży nie lubiłam na siebie patrzeć w lusterku. Nie lubiłam swojego wyglądu, tego ,że rosnę w oczach. Jedna rzecz tylko mi się podobała - moje włosy. Nie wychodziły wcale, były grube i lśniące. Po porodzie wiedziałam, że niedługo z tymi pięknymi włosami będę musiała się pożegnać. I nadszedł ten moment, że zaczęły wypadać garściami. I chociaż wiedziałam, że to normalny stan rzeczy to jednak jakoś było mi ich żal. Akurat w tym czasie trafiła mi się do testowania miesięczna  kuracja przeciwko wypadaniu włosów Trychoxin. Byłam bardzo ciekawa czy u mnie zadziała, ale z drugiej strony podchodziłam do niej trochę sceptycznie. Miesiąc minął, czy coś się zmieniło?



Opakowanie zawiera 24 aplikacje. 1 ampułka to dwie aplikacje. Dziennie stosowałam jedną aplikacje czyli pół ampułki. Spryskiwałam nią skórę głowy, później wmasowywałam w głowę. Dodatkowo przez cały miesiąc używałam szamponu z tej samej serii.


Preparat ma bardzo delikatny, ale przyjemny zapach. Nie obciąża włosów. Można stosować na noc jak i na dzień. Producent pisze, że po jego użyciu może wystąpić uczucie mrowienia. Ja tego nie zauważyłam. Stosowałam preparat zgodnie z zaleceniem czyli 6 dni aplikacji, 1 dzień przerwy przez 4 tygodnie.
Po dwóch tygodniach nie zauważyłam większej zmiany i trochę się zniechęciłam. Ale stosowałam dalej. Któregoś dnia, podczas mycia głowy zauważyłam, że włosów wypadło znacznie mniej niż dotychczas, więc jednak preparat coś zaczął działać.


Kuracja zakończona. Moje włosy są bardziej lśniące i wyglądają zdrowiej. A co z tym wypadaniem? Nie mogę napisać, że całkowicie przestały wypadać, bo tak nie jest, ale jest znaczna poprawa. I myślę, że było warto przetestować tę kurację. Na opakowaniu jest napisane, że stosować minimum 4 tygodnie. Myślę, że jakbym teraz zaczęła stosować drugie opakowanie to by był o wiele lepszy efekt.

Pozdrawiam

Komentarze

SEJF

:)